Oczywiście napoje typu „cola” czy jej podobne nie są najszczęśliwszym wyborem, stąd też większość osób wybiera wody mineralne i źródlane. Niestety, o ile te pierwsze całkiem nieźle uzupełniają nie tylko płyny, ale również elektrolity, o tyle te drugie często takich korzyści za sobą nie niosą!
Czy woda marketowa to pełnowartościowa woda?
Ze względu na wyjątkowo przystępne ceny dużą popularnością cieszą się wody „marketowe” (koszt: około 59 – 99 groszy za półtoralitrową butelkę, w smaku neutralnym). W przekonaniu wielu osób są to pełnowartościowe wody, nieróżniące się zbytnio od droższych nieraz kilkukrotnie wód mineralnych.
Tymczasem prawda jest inna. Dyskontowa „kałużanka” owszem jest znakomitym źródłem wody, ale nie dostarcza prawie w ogóle niezbędnych skalników mineralnych, koniecznych dla utrzymania w równowadze gospodarki wodno-elektrolitowej i kwasowo-zasadowej! W wypadku osób aktywnych fizycznie bazowanie na „odmineralizowanych” wodach nie tylko jest niepożądane, ale wręcz może się okazać niebezpieczne.
Spożywanie sporych ilości płynów deficytowych w podstawowe składniki mineralne takie jak potas, sód, magnez, wapń może doprowadzić do „rozcieńczenia” płynów ustrojowych, czyli zwiększenia ilości wody w komórkach i przestrzeniach międzykomórkowych przy jednoczesnym obniżeniu poziomu elektrolitów, głównie sodu.
Taki stan nie grozi raczej osobom o niskiej aktywności fizycznej, które spożywają obfite w sól kuchenną potrawy. Sportowcy, zwłaszcza trenujący intensywnie codziennie powinni czuć się zagrożeni. Co istotne, pierwsze objawy przewodnienia hipotonicznego mylone są często z objawami „odwodnienia” i wiele osób w celu ich zniwelowania wypija dodatkowe ilości źródlanej, czyli deficytowej w elektrolity wody.
Problem ten jest szczególnie dokuczliwy dla entuzjastów dyscyplin wytrzymałościowych, zwłaszcza wszelkiego rodzaju biegów długodystansowych. W trakcie wysiłku wraz z potem tracona jest nie tylko woda, ale i elektrolity, których poziom również należy uzupełnić.